środa, 22 lutego 2012

Ocieplenie czy ochłodzenie?

Cześć,
dziś mam raczej krótki komentarz wywołany artykułem, do którego zamieszczam link poniżej:


No i właśnie? Co to będzie za te 10,20,30 lat? Będziemy w Polsce zbierać kokosy spod palm czy może będziemy dojeżdżać do pracy na biegówkach przez cały rok? Powiem szczerze, że ciągłe gadanie o ociepleniu klimatu już mnie trochę męczy. Nie to żebym się zgadzał z Rosjanami, że zaraz będzie ochłodzenie. Trochę tego tematu liznąłem na studiach i wiem, że i jedna i druga strona ma swoje argumenty, często bardzo przekonujące. Ale zaraz potem okazuje się, że jedni naukowcy fałszowali dane pomiarowe albo inni coś pomieszali w modelu komputerowym. A w ogóle to jak można mówić o jakiejś tam tendencji klimatu na podstawie ok 100 lat obserwacji, z czego naprawdę dokładne dane są z ostatnich może 30 lat?

Inna kwestią jest wpływ człowieka na zmiany klimatu, co do którego też mam pewne wątpliwości. Człowiek jest odpowiedzialny za produkcję jedynie ułamka globalnej produkcji dwutlenku węgla - co nie znaczy, że mamy się nie przejmować i smrodzić na potęgę!!! Tylko nie róbmy z ludzi idiotów i nie zrzucajmy na ludzkość całej winy, bo z dużym prawdopodobieństwem klimat i tak by się ocieplił i 10 lat w tą czy w tamtą nie robi dużej różnicy.

Co zatem nas czeka? Osobiście wcale bym się nie zdziwił, gdyby faktycznie doszło do ochłodzenia klimatu, może nie tak gwałtownego jak w filmie "Pojutrze", ale kilkustopniowego jak w XVII wieku w Europie i Ameryce Północnej. Takie ocieplenia i ochłodzenia zdarzają się cyklicznie, więc jeśli wtedy było ochłodzenie to teraz siłą rzeczy mamy ocieplenie klimatu - ot takie naturalne, bez udziału człowieka. No to kiedyś przyjdzie też ochłodzenie, a może i kolejna epoka lodowcowa. Byłoby to również potwierdzenie naszego stanu wiedzy o Ziemi - niby mierzymy masę parametrów, obserwujemy ją z kosmosu, modelujemy procesy zachodzące na ladach, w oceanach i we wnętrzu, ale tak naprawdę to guzik wiemy. I tym osobistym stwierdzeniem kończę dzisiejszą wypowiedź :)

Pozdrawiam
Miki

środa, 8 lutego 2012

Co z tym śniegiem?

Witam po krótkiej przerwie.

Dziś temat, krótki, co nie znaczy, że nieskomplikowany. Rozchodzi się o śnieg, w końcu mamy zimę. Co prawda w Warszawie jest więcej mrozu niż śniegu na ulicach, ale w całym kraju jest go dość dużo.

Zawsze przy okazji nadchodzącej zimy zastanawiamy się czy tym razem drogowcy nie zaśpią i czy przygotują nasze drogi i chodniki do codziennych podróży. Przygotowanie to najczęściej sprowadza się do solenia powierzchni solą drogową. NIESTETY! Dlaczego? A dlatego, że ta sól owszem rozpuści śnieg czy lód, ale przy okazji zamieni się w roztwór soli i przeniknie do gleby lub bezpośrednio do naszych rzek. Jaki jest tego skutek? Roztwór soli, a tak naprawdę kwas solny, niszczy rośliny oraz życie biologiczne w rzekach. Następnie cały ten ładunek dostaje się do Bałtyku i w rezultacie powstają tzw. pustynie beztlenowe...to tak w dużym skrócie.

Oczywiście jako kierowca rozumiem potrzebę przejazdu solarek po głównych ulicach, autostradach itd. i myślę, że tu niewiele da się zrobić. Ale już małe uliczki osiedlowe lub chodniki można posypywać piaskiem, drobnym żwirkiem lub jakąś inną od soli i mniej szkodliwą chemią. Pani Prezydent Warszawy wpadła na taki pomysł chyba dwa lata temu ale została wyśmiana choć moim zdaniem to był dobry pomysł. Należałoby tylko oprócz tego wprowadzić obowiązek jazdy z zimowymi oponami bo gołym okiem widać, że nie wszyscy zakładają zimówki. Taki żwirek mógłby być potem odzyskiwany i wykorzystywany powtórnie, tak jak to się dzieje w Austrii. Zamiast tego Pan Zenek, dozorca sypie solą z kubła jakby siał pszenicę...

A właśnie. U nas kilka lat temu, kiedy spadło naprawdę dużo śniegu i nie było co z nim robić, jeździły ciężarówki, zbierały ten nasączony solą śnieg i wywoziły nad rzekę, żeby tam sobie stopniał...solą się nikt nie przejmował. W Austrii, gdzie teraz jest NAPRAWDĘ dużo śniegu, ale nikt go nie soli, ciężarówki również zrzucają tony śniegu do strumieni górskich, ale:
- jest to śnieg czysty
- robi się to odpowiedzialnie, nie wszystko na raz, żeby nie powodować zagrożenia powodziowego
- część śniegu magazynuje się w mniejszych i większych zbiornikach retencyjnych, żeby potem wykorzystać wodę na dośnieżanie stoków lub podlewanie pól

Czyli można...tylko jak zwykle nie u nas.

Do zobaczenia!